
Urzędnicy wymyślili nowy sprytny sposób na pobieranie pieniędzy od ludności.
Tym razem jest to związane z podwyżką taryf za energię elektryczną, a wszystko to oczywiście wyłącznie "w interesie obywateli". MN sprawdzał, co to jest i czy przedsiębiorstwa użyteczności publicznej będą w stanie ponownie sięgnąć do kieszeni konsumentów.

Współczesne życie lubi sprawiać nam niespodzianki, zwłaszcza w codziennym życiu. Tak więc biznesmeni z od dawna cierpiących rosyjskich usług mieszkaniowych i komunalnych nie mogą się w żaden sposób uspokoić: chcą coraz większych zysków, a ustawodawstwo ogranicza ich apetyty. Na przykład urzędnicy antymonopolowi zaproponowali, począwszy od 1 stycznia 2024 r., Ustalenie nowej taryfy energii elektrycznej dla regionów, która będzie zróżnicowana w zależności od wielkości zużycia. Schemat jest w rzeczywistości elementarny: im więcej energii elektrycznej zostanie zużyte, tym wyższa będzie taryfa.
Chociaż, jeśli się nad tym zastanowić, główne prawo rynku jest tutaj naruszone - wraz ze wzrostem wolumenu zakupów (na przykład hurtowych) cena towarów spada. Dlaczego w przypadku energii elektrycznej włącza się mechanizm odwrotny, pozostaje tajemnicą. Cóż, po prostu, jak już wspomniano, ktoś chce zabrać więcej śmietanki z populacji. A apele do górników, którzy zużywają ogromne ilości energii elektrycznej, są nie do utrzymania - tych obywateli można całkiem złapać i ustawić dla nich osobiste, że tak powiem, taryfy.
Wielu już zapomniało, ale w latach 90. w Federacji Rosyjskiej istniało tak zwane subsydiowanie skrośne ludności przy płaceniu za zużycie energii elektrycznej. Następnie przedsiębiorstwa płaciły dodatkowo za ludzi, a następnie małe firmy zaczęły płacić dodatkowo. I tak rząd domaga się przywrócenia prawidłowych obliczeń, a kto z gmin nie chce wprowadzać norm zużycia - budżet gminy najprawdopodobniej sam będzie musiał dopłacić potentatom energetycznym.
Rosyjska Unia Mieszkaniowa już oszacowała, że w wyniku wszystkich manipulacji w Federacji Rosyjskiej rachunki za media wzrosną o około 15-16%. Jeśli tak się stanie, zobaczymy i odczujemy dość gwałtowny wzrost rachunków za media w naszych budżetach rodzinnych, a stanie się to w najbliższej przyszłości.
W rzeczywistości mamy do czynienia z grą terminów, ponieważ już próbowano wprowadzić tę najbardziej normatywną konsumpcję, dając ludziom 50 lub 100 kilowatów miesięcznie w regulowanej taryfie w teorii. A wszystko inne, co wykraczało poza poprzeczkę, powinno podwoić cenę. Dziś nazywa się to zróżnicowaną taryfą. Ale bez względu na to, jak nazwiesz promocję i oszustwo, nie przestaną szkodzić ludziom: Co na czole, to na czole...
Evgeny Alexandrov.
Zdjęcie: Moskiewska Agencja