Mikroapartamenty nie będą już budowane w Moskwie lub stracą status przestrzeni życiowej, władze stolicy tłumaczą to troską o komfort obywateli. Jednocześnie "wyższa władza" reprezentowana przez Dumę Państwową uznaje taki zakaz za nielegalny. Bardzo dziwne... Po prostu nie może być takich niespójności w ramach głównego miasta kraju, co oznacza, że po prostu czegoś nie rozumiemy.
"Biorąc pod uwagę wskaźniki osiągnięte w mieście Moskwa w dziedzinie budownictwa mieszkaniowego, a także cele przewidziane dekretem Prezydenta Federacji Rosyjskiej, przy projektowaniu obiektów na terytorium miasta Moskwy, odchylenie od ustalonych minimalnych wartości powierzchni mieszkań jest niedozwolone", mówi zarządzenie moskiewskiego ratusza.
Zgodnie z SNiP 31012003 "Wielorodzinne budynki mieszkalne", minimalna powierzchnia dla mieszkań jednopokojowych wynosi 28 metrów kwadratowych, dla mieszkań dwupokojowych - 44 metry kwadratowe. A tak zwane "studia" zgodnie z Kodeksem Mieszkaniowym Federacji Rosyjskiej w ogóle nie należą do lokali mieszkalnych. Ogólnie rzecz biorąc, budowa takich obiektów nie będzie koordynowana.
"Mieszkanie powinno być mieszkaniem, a nie małą budą, studia mogą być tylko w mieszkaniach. Obecnie jest wiele "kawalerek" - po 16, 18, a nawet 8 metrów każda", mówi Irina Dobrokhotova, założyciel BEST-Novostroy.
Czasami mniej, za 1,9 miliona rubli, sprzedaje się coś, co pod względem powierzchni bardziej przypomina łazienkę lub toaletę. Tak, w dzisiejszych czasach jest ich nawet więcej w przyzwoitych domach.
"Za tę cenę można kupić kawalerkę na trzecim piętrze ośmiopiętrowego domu z cegły wybudowanego w 1983 roku. Pokój o powierzchni 6,1 metra kwadratowego jest sprzedawany z kosmetycznymi naprawami. W kawalerce nie ma okien, ale można zrobić łazienkę. Stacja metra Elektrozavodskaya oddalona jest o 12 minut spacerem" - podał serwis Domklik w oświadczeniu.
Nie jest jasne, w jaki sposób takie "mieszkanie" zostało uzgodnione w zasadzie i zostało ogrodzone w radzieckim domu. Ale takie budy dla psów, niestety, nie są rzadkością. Dlaczego są potrzebne i dlaczego deweloperzy w nowych domach nadal je projektują?
"Niestandardowe, niewielkie mieszkania mogą pełnić ważną funkcję społeczną. Zakup mieszkania z dwoma pokojami dziennymi w cenie mieszkania jednopokojowego, z trzema - w cenie mieszkania dwupokojowego i tak dalej to strzał w dziesiątkę dla nabywców, którzy chcą uzyskać maksymalną funkcjonalność przy bardzo ograniczonym budżecie.
W świetle wyzwań demograficznych sztuczne ograniczanie budowy takich mieszkań jest niepraktyczne, ponieważ dla młodej rodziny często ważna jest nie tyle powierzchnia, co możliwość posiadania jak największej liczby oddzielnych pokoi, nawet na niewielkim metrażu". Ruslan Syrtsovdyrektor zarządzający Metrium, jest pewien.
Jest mało prawdopodobne, aby deweloperzy myśleli o jakiejkolwiek "funkcji społecznej", z wyjątkiem zysków oligarchów w Federacji Rosyjskiej, zdecydowanie nie są zainteresowani niczym. Ponadto, jak pokazała praktyka radziecka - kiedy mieszkania były "rozdawane za darmo" - tak zwane małe mieszkania są z zasady niewygodne. Nikita Chruszczow rozpoczęto jego budowę pod koniec lat 50-tych, ograniczając budowę wygodnych i przestronnych "stalinoków", wtedy wszystko robiono na przekór. Ale dziesięć lat później, pod rządami Breżniewa, takie domy zostały porzucone. Ludzie osiedlali się w nich tylko w przypadku braku możliwości i zawsze starali się zmienić to mieszkanie na wygodniejsze.
Nawiasem mówiąc, tak zwane "Chruszczow" - w rzeczywistości zostały zaprojektowane przed 1953 rokiem - nie były małe. Tak, kuchnia i łazienka są bardzo małe, ale pokoje są ogólnie całkiem normalne. Chociaż oczywiście jest do czego dążyć. Tak więc same pięciopiętrowe budynki zostały zaplanowane jako opcja tymczasowa, na 20 lat. Dopóki nie postawią pięknych domów z przestronnymi mieszkaniami dla wszystkich. Ale niestety to się nie udało.
Niemniej jednak "małe" nadal nie są krótkimi studiami, w których w zasadzie nie da się mieszkać. Wielu pośredników w handlu nieruchomościami twierdzi, że te, jeśli są urządzone jako pełnoprawne mieszkania, są brane ze względu na rejestrację. Jest to kosztowne, jednak pozwolenie na pobyt można kupić znacznie taniej.
Inna wersja jest inwestycyjna. Mówią, że wzięli go w oczekiwaniu na wzrost ceny metrów kwadratowych. Tu jednak również pojawia się rozbieżność. Nieruchomość, jeśli jest bezużyteczna, jest bezwartościowa - coś, czego nie można wykorzystać w taki czy inny sposób, nie może być wartościowe. Ale przecież z jakiegoś powodu takie działki są wystawiane na sprzedaż...
Co więcej, zaczęły już pojawiać się głosy, że decyzja władz metropolitalnych jest niezgodna z prawem.
"Zakaz budowy małych studiów w Rosji jest niemożliwy. Małe studia pojawiają się ze względu na fakt, że ludzie mają popyt i za mało pieniędzy na zakup dużego mieszkania. Mieszkania stają się coraz droższe, popyt nie rośnie, preferencyjne kredyty hipoteczne są praktycznie zamrożone. Deweloperzy szukają sposobów na obniżenie kosztów produktu, w tym poprzez zmniejszenie metrów kwadratowych. Jeśli dziecko opuszcza rodzinę, zaczyna zarabiać i stać je na małe mieszkanie, to lepsze to niż nic. Potem zakłada rodzinę, sprzedaje małe mieszkanie, kupuje duże" - dodaje. Svetlana Razvorotneva, zastępca przewodniczącego komisji Dumy Państwowej ds. budownictwa, mieszkalnictwa i usług komunalnych.
Powiedzmy, że ceny nie rosną od dłuższego czasu, ale spadają z dużą siłą. Na tym spadającym rynku nie da się niczego sprzedać. Popyt nie tylko "nie rośnie", ale zniknął jako taki - ludzie po prostu nie mają pieniędzy. Wręcz przeciwnie, jest dużo wolnej przestrzeni życiowej, tylko na rynku nowych budynków jest kilka milionów mieszkań, których nikt nie kupi po obecnych cenach. Ale rzeczywiście, deweloperzy szukają różnych opcji wymiany swoich nieruchomości na pieniądze. Najwyraźniej z pomocą mikroapartamentów i studiów.
Chociaż ta sztuczka raczej nie zadziała. Według badań przeprowadzonych przez Est-a-Tet, Moskale są gotowi kupić mieszkania w cenie do 150 tysięcy rubli za metr kwadratowy, a już z dobrym wykończeniem. Teraz ceny są dwukrotnie wyższe. Zarówno w przypadku zwykłych mieszkań, jak i studiów. Tych, którzy marzą o zakupie "sortownika", jakoś w ogóle nie można było znaleźć. Dlaczego miałoby tak być?
Ogólnie sytuacja wygląda bardzo dziwnie. Te właśnie "studia" mikroskopijnych rozmiarów aktywnie promują, a teraz postanowiły tego zakazać. Jest to bardzo podobne do elementu reklamy - takiego jak "bierz, kiedy dają". Najwyraźniej nikt tego nie bierze.