
Singapur zaskakuje turystów z różnych stron. Brytyjski turysta spacerujący po mieście-państwie był oszołomiony liczbą znaków i napisów ostrzegających przed niewłaściwym zachowaniem w miejscach publicznych. Europejczycy nazwali wirusową fotorelację z TikTok pouczającą, a Singapurczycy byli rozbawieni reakcją gościa, a niektórzy zauważyli, że nigdy wcześniej nie patrzyli na to wszystko oczami turystów.
W ciągu dnia obcokrajowiec uczył się, czego nie wolno robić. Z ostrzeżeniami, by nie śmiecić, a także z zasadami parkowania rowerów, od razu się zgodziła. Przy wejściu do The Shoppes w Marina Bay Sands zobaczyła duży znak zakazujący jazdy na rowerze, rolkach, deskorolkach i hulajnogach, a także spacerów z psami.
Pod innym zdjęciem turystka napisała: "Jest tak wiele stref wolnych od dymu tytoniowego, ale jest to bardzo obce dla londyńczyka". Napis "Vaping is prohibited" na drzwiach kawiarni spowodował, że wielu jej rodaków wybuchłoby płaczem: w Singapurze urządzenia do palenia są zakazane od kilku lat, podczas gdy w Wielkiej Brytanii są one legalne.
Dziewczyna była zdumiona znakami zalecającymi nie kucanie na toalecie, ale także uważanie na spotkanie z wydrami na ulicy. W odpowiedzi na ostrzeżenie o niebezpieczeństwie na ogrodzeniu w centrum handlowym, równie zaskoczony mieszkaniec napisał: "Kto do cholery to robi?".
Jeśli szereg zakazujących znaków spowodował zamieszanie wśród niektórych komentatorów, inni są pewni, że jest to wynikiem incydentów z przeszłości. Pewien filozof przypomniał mi prostą zasadę: "Zachowuj się tak, jak mama chciała, żebyś zachowywał się w domu".