Wkrótce po ogłoszeniu mobilizacji w Federacji Rosyjskiej około 12,5 tysiąca Rosjan próbowało przekroczyć granicę z Meksykiem - rekordowa liczba dla kraju w innej części świata. A teraz Meksyk nadal doświadcza ogromnego napływu uchodźców z krajów WNP, przepływ wzrósł 11-krotnie. Stosunek do nielegalnych imigrantów jest tu bardzo surowy. Turyści z Rosji wiedzą o tym z czatów i sieci społecznościowych, ale nikt nie myśli, że im się to przytrafi. Tiumeńka Marina Khomutinina, która w lutym poleciała do Meksyku, aby wraz z mężem i przyjaciółmi zdobyć wulkan Orizaba, również nie spodziewała się kłopotów. O tym, jak kobieta została niespodziewanie zatrzymana na lotnisku w Mexico City i co musiała przeżyć w ciągu sześciu godzin, opowiedziała na portalu 72.RU .
Do toalety - pojedynczo i pod nadzorem.
Podczas kontroli paszportowej Marina została zatrzymana przez straż graniczną. Było to około godziny 18. Tak opisuje pomieszczenie, do którego ją zabrano: "20 osób na ławkach, smutne twarze, w powietrzu unosił się zapach rozpaczy". iPhone Rosjanki został natychmiast zabrany, ponieważ naklejono na nim kartę pokładową. Turystka została zaprowadzona do pokój gdzie okno zajmuje całą ścianę i widoczny jest obszar kontroli paszportowej. Szklana ściana otwiera się również na korytarz, a za nią stoi strażnik. Tutaj musiałem wypełnić formularz z informacjami o sobie.
"Dokumenty zostały zabrane, nie mogę wymyślić, jak od razu wypełnić wszystkie dane. Jestem w szoku i trzęsę się. Niewiele jeszcze rozumiem z przerażenia" - wspomina Marina.
Rosjanka wypełniła swoje dane osobowe po angielsku, opowiedziała krótko o celu podróży: przyjechała z mężem i przyjaciółmi, wspinamy się na wulkan Orizaba. Mieszkamy trzy dni w Mexico City, potem trzy dni w Puebla i w obozie u podnóża góry.
Następnie, jeden po drugim, zaczęli przywozić ludzi z różnych lotów. Wśród nich byli Rosjanka Julia i jej syn: spędzali wakacje na Kubie z rodziną z trójką dzieci, polecieli do Meksyku na wycieczkę. Biuro podróży wydało im całą teczkę dokumentów, ale Julia i jej syn zostali zatrzymani, ponieważ miał wizę z literówką. Jeden po drugim, ludzie zaczęli być wzywani na przesłuchania, Hiszpanie byli pierwsi.
"Siedziałem wpatrując się w podłogę. Ludzie wracali z przesłuchań bladzi i zdezorientowani. Pamiętam wszystkie zwroty po angielsku i układam zdania do rozmowy. Przychodzi policjant, ten, który mnie tu przywiózł, i pyta: "Chcesz iść do łazienki?" Kiwam głową, ona macha - idziemy. Są nas cztery kobiety i schodzimy pojedynczo do ogólnej hali przylotów. W pobliżu znajduje się toaleta. Rozglądam się i szukam wzrokiem mojego męża. Nikogo tam nie ma. W toalecie jest czarnoskóra kobieta, przyszłyśmy razem, trzymając mokre chusteczki i uśmiechając się" - powiedziała Marina.
Trzy sposoby
Po pewnym czasie dla Mariny stało się jasne, że ci, którzy po przesłuchaniu zostali zabrani na lewo, zostali wysłani do deportacji. Ci po prawej zostali zwolnieni. A ci, którzy zostali sfotografowani pod ścianą, są wysyłani do więzienia, mają poważne problemy z dokumentami. Obok Mariny cały czas płakały kobiety.
"Trzymałem się. Najważniejsze to nie użalać się nad sobą i nie płakać, ale ja naprawdę chciałam. Uśmiechnęłam się i wysłałam mężowi serce przez okno. Policja z napisem MARINA odpędziła męża od okna. Obok niego stał mąż mojej nowej koleżanki Julii. Czasami z nią rozmawiałyśmy, przypomniałam sobie historię, że moja przyjaciółka jest teraz w Meksyku i zamierza uciec z rodziną do Stanów Zjednoczonych. Powiedziała mi. Twarz Julii zmieniła się i zamilkła. Nie miała się z czego uśmiechać. Stało się dla mnie jasne, że trafiłam w sedno. Uchodźcy", wspomina rosyjski turysta.
Po chwili w pokoju pojawiła się dziewczyna i starszy mężczyzna, trzymali w rękach rosyjskie paszporty, ale mówili po mołdawsku. Dziadek był bardzo stary i wyglądał trochę jak turysta. Dziewczyna miała na sobie nylonową chustę, jej włosy były zakryte, w czarnej spódnicy do podłogi i z Biblią, oboje ubrani bardzo skromnie. Według nich przylecieli do Meksyku z Krasnodaru w odwiedziny.
Minęły cztery godziny. Zatrzymanym nie podano ani wody, ani jedzenia. Marina chciała iść do toalety, ona i kilka innych osób zostało ustawionych w szeregu i poprowadzonych w kierunku "deportacji".
"Chodzenie w kolumnie zatrzymanych wzdłuż długiego pustego korytarza jest całkowicie nieprzyjemne. Jeszcze bardziej nieprzyjemne okazało się wejście do tego właśnie pomieszczenia dla wydalonych. Powierzchnia placów wynosi 30, półki z pryczami, na których leżą ludzie o różnych kolorach skóry" - powiedziała Rosjanka.
Następnie zatrzymani zostali ustawieni plecami do ściany. Później Marina zdała sobie sprawę, że był to najbardziej upokarzający i nieprzyjemny moment. Cudzoziemcom pozwolono podchodzić pojedynczo do stołu, przy którym siedziała policjantka, odwijać papier toaletowy i iść do łazienki, w której wisiała kamera.
Badanie krzyżowe
O 22:30 strażnik z paszportem Mariny wszedł do pokoju z migrantami i skinął na wyjście. W pokoju przesłuchań siedział zmęczony meksykański urzędnik. Zapytał turystkę, w jakim celu przyjechała, ile ma przy sobie pieniędzy, z kim podróżuje. Po jej opowieści podsumował: "Dobrze, daj mi 10 minut na sprawdzenie informacji".
Pół godziny później wyczerpani ludzie wciąż przebierali się w "poczekalni". Ci, którzy zostali wezwani na przesłuchanie, powiedzieli, że musieli usunąć hasło z telefonu, sprawdzili wszystkie czaty, obejrzeli wszystkie zdjęcia. Przesłuchania były stronnicze i agresywne. Niektórzy byli wzywani na przesłuchania sześć razy. Według Mariny, w ciągu kilku godzin pokój odwiedziło 45 pasażerów z różnych lotów.
Dopiero o północy Marina została w końcu zaproszona do innego biura. Wpisali wizę do paszportu i wypuścili ich, nie było żadnych przeprosin ani wyjaśnień po sześciu godzinach zatrzymania. W tym momencie kobieta surowo nakazała sobie nie płakać.
"Słyszę głos mojego męża. W ciągu sekundy docieram do niego, wpadam mu w ramiona i zaczynam szlochać. Histeria. Trzęsę się. Mój mąż stał na dole przez sześć godzin i czekał na mnie. Był w jeszcze gorszym stanie. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, o ile jest gorzej. Godzinę później byliśmy w centrum Mexico City. Siedzieliśmy w knajpie, jedliśmy tacos i piliśmy piwo. Stwierdzili, że cały ten meksykański połów imigrantów to kompletna bzdura. Nie łapią tych, których potrzebują, a reszta po prostu działa im na nerwy" - zakończyła swoją opowieść Marina.
Przeczytaj historie o tym, jak Rosjanie przenoszą się do innych krajów na pobyt stały, tagując #emigration na Vokrugsveta.ru.
Zgodnie z materiałami 72.RU .