Pewna Rosjanka udała się na Bali i opisała wyspę słowami "wszyscy chcą tu seksu".
Zdjęcie: Andrew Holbrooke / Corbis via Getty Images
Rosjanie wyjeżdżający za granicę często nawiązują wakacyjne romanse lub po prostu umawiają się na randki z obcokrajowcami. Co więcej, według statystyk to kobiety najczęściej przejmują inicjatywę w randkowaniu na wakacjach. Jednak często takie intrygi kończą się łzami, a z silnych emocji i zalotników, którzy kiedyś wydawali się dżentelmenami, pozostają tylko zabawne lub smutne historie dla dziewczyn. "Taśma".
"Czy mogę go dotknąć?"
Alina, chodziłam na randki na Bali z chłopakami z Tindera
Nie pamiętam jaka to była randka na Bali, ale oczywiście nie pierwsza: Zdecydowaliśmy się pójść na śniadanie z 35-letnim mężczyzną. Przyjechał na wyspę niedawno, wcześniej był w Gruzji. Na początku rozmawialiśmy na zwykłe tematy: przeprowadzka na Bali, kraje, które mieliśmy czas odwiedzić i tak dalej. Potem nagle zaczął się jakoś skulić, a potem powiedział, że przyjechał z żoną, z którą teraz się rozwodzi i jest to dla niego bardzo bolesne.
Mężczyzna zapytał mnie, jak się z tym czuję, czy jestem zadowolony z takich spotkań. Odpowiedziałem, że nie, ale skoro przyszliśmy na śniadanie, to musieliśmy je dokończyć. Potem zaczął opowiadać o tym, że cierpi na ciężką depresję, był na antydepresantach, nie było warto, poza tym największym problemem było to, że nie mógł już "używać ketaminy". To są trudności, które ma człowiek. Ale na tym jego oszustwa się nie skończyły.
Zaczął mi opowiadać, że przez 15 lat uprawiał motocross i że wszystkie motorowery są straszne, a wystarczy tylko prowadzić rower, a kiedy mieliśmy już wychodzić z randki, zaproponował, że odwiezie mnie do domu na swoim motocyklu. Najpierw upuścił go dwa razy, coś odleciało z motocykla, a mój chłopak zaczął robić straszne zamieszanie
Ale najstraszniejsza rzecz wydarzyła się później - hamulce roweru zawiodły, wylecieliśmy na skrzyżowaniu i tylko cudem przeżyliśmy, dzięki temu, że samochód, w którym już jechaliśmy, zdołał wyhamować. Potem napisał do mnie, prosząc, żebym zostawił recenzję i powiedział, co zrobił źle, co mi się podobało, a co nie. Potem w ogóle zapytał: "Może powinienem być bardziej odporny? W końcu w ogóle ci nie przeszkadzałem, a powinienem". Pomyślałam, że ja też jestem wdzięczna, że mi nie przeszkadzał.
Zdjęcie: GaudiLab / Shutterstock / Fotodom
Kolejna randka odbyła się z 30-letnim młodym mężczyzną, który wcześniej mieszkał na Bali. Poszliśmy na kolację, było fajnie. Potem zdecydowaliśmy się pójść na wino do baru. Było tam bardzo pięknie, rozmawialiśmy o plażach, jedzeniu, psach, kotach, literaturze i nagle on zapytał: "Jaki rodzaj porno lubisz?". I zaczął mówić o tym, jakie filmy dla dorosłych lubi. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to jest to i poszłam do domu oglądać mój ulubiony serial.
Była też randka w spa. Mężczyzna przyprowadził mnie do niesamowicie piękne miejsce - Na stromym klifie znajduje się łaźnia turecka, basen, fontanna lodowa. Wcześniej spędziliśmy z nim niesamowity dzień - żartując, jedząc pyszne jedzenie
Siedzieliśmy, oglądaliśmy zachód słońca, piliśmy herbatę, rozmawialiśmy od serca do serca. Atmosfera wokół nas sprzyjała temu - świetliki, romantyzm i spokój. I wtedy on nagle mówi: "Słuchaj, chciałem cię zapytać przez cały wieczór i wydaje mi się, że teraz jest odpowiedni moment. Mogę? A twoje cycki?" Byłam zaskoczona i szczerze odpowiedziałam, że nie, są zrobione. Wtedy zapytał: "Pozwolisz mi ich dotknąć?". Nie widujemy się już z nim ani nie komunikujemy.
Balijska wyspa jest tak mała, że kiedyś oglądałem podcast z tym gościem, który zaprosił innego młodego mężczyznę, z którym również poszedłem na randkę. Patrzyłam na nich i czułam hiszpański wstyd. Tutaj wszyscy mężczyźni nie potrzebują niczego poza seksem. Wlewają im do ucha piękne słowa, pięknie się nimi opiekują, a potem wszystko się wydarzy i po prostu znikną.
"Wszyscy tutaj chcą seksu"
Elena, poszła na randkę na Bali
Szczerze wierzę, że zbudowanie poważnego związku na Bali jest po prostu niemożliwe, nie znam ludzi, którzy to robią. Wiele osób przyjeżdża tu, żeby się zabawić i po prostu uprawiać seks. Wyspa bardzo temu sprzyja - tutaj wszyscy ludzie chodzą półnadzy, niesamowicie piękni, z idealnymi, stonowanymi i opalonymi ciałami.
Wydaje się, że przy kontroli paszportowej jest osoba, która sprawdza, czy jesteś przystojny, czy nie, a jeśli nie, nie przepuszcza cię na Bali. Dziewczyny wyglądają jak modelki, mężczyźni to surferzy o wysportowanych ciałach, przez tą atmosferę nadmorskiego kurortu i niekończących się imprez, każdy chce seksu. Libido pojawia się tu nawet u tych, którzy mieli z nim problemy.
Zdjęcie: GaudiLab / Shutterstock / Fotodom
Poza tym jest tu wielu narcystycznych facetów, którzy podniecają się nie kobietami, ale sobą i tym, jak dziewczyny na nich patrzą. Generalnie mi to nie przeszkadza, ale to już zdecydowanie za dużo, co jest bardzo odpychające.
Przyjechałem spędzić zimę na Bali, nigdy wcześniej nie korzystałem z Tindera ani innych aplikacji randkowych, ale niedawno zakończyłem związek i postanowiłem spróbować randek online
Nie traktowałem takich znajomości poważnie i nie zamierzałem spotkać tam miłości swojego życia, ale poziom kringe, z jakim się spotkałem, przerósł moje wszelkie oczekiwania. Byłem na kilku randkach na Tinderze - wszystkie nie były zbyt dobre, ale jeden przypadek zapamiętałem najbardziej.
Korespondowaliśmy z miłym facetem, a on wysłał bardzo dziwne zdanie, że "mieliśmy interesujący mecz - zbieg okoliczności pod każdym względem". Młody człowiek naprawdę okazał się bardzo przyjemny w komunikacji, super nieadekwatny: uprawia dużo sportu, praktycznie nie pije, nie pali, nigdy nie próbował narkotyków. Miałem nawet pytanie: dlaczego w ogóle siedzi na Tinderze, skoro jest taki fajny, może tylko dla zabawy.
Naprawdę lubiłam tego faceta, było z nim ciekawie i nawet myślałam o kolejnej romantycznej randce gdzieś na plaży. Ale potem moi przyjaciele i ja dowiedzieliśmy się jednej bardzo zabawnej rzeczy
Jedna z nich ma na swoim telefonie zainstalowaną aplikację Pure sex. Niewiele kobiet ma tam zdjęcia, zazwyczaj po prostu tworzą profil i mogą napisać do faceta, który im się podoba. Zdjęcia nie są potrzebne, bo jest wielu zboczeńców, którzy od razu zaczynają bombardować wiadomościami.
Mój przyjaciel, który również nie miał zdjęcia w Pure, znalazł faceta, z którym poszedłem na randkę i polubił go. Natychmiast odpowiedział wzajemnym polubieniem i napisał to samo zdanie, co napisał do mnie na Tinderze, mówiąc, że "mieli interesujące dopasowanie".
Para w Stambule, widok na Błękitny Meczet
Zdjęcie: Yasin Aras / Anadolu Agency / Getty Images
Był gotowy przyjść od razu i nie potrzebował jej zdjęcia, opisu profilu ani niczego innego. Zdumiało mnie to, bo okazało się, że takich facetów jest wielu. Zaczęliśmy sprawdzać wszystkich, z którymi kiedykolwiek byliśmy na randce z Tindera i okazało się, że wielu z nich siedzi w Pure i zgadza się na pierwszy telefon, nie znając wyglądu dziewczyny, aby przyjść do niej w dowolnym miejscu i czasie. Jednocześnie nawet nie zadają żadnych dodatkowych pytań, nie ma to dla nich znaczenia.
Okazuje się, że mężczyznom na Bali nie zależy aż tak bardzo na tym, z kim sypiają. Żyłam w innym świecie, wydawało mi się, że to wszystko już dawno przeszłość, że mężczyźni mają już tyle seksu w życiu, że nie chcą spać z pierwszą napotkaną osobą. Okazało się jednak, że na Bali nadal tak żyją, jakby faceci mieli po 15 lat, są w okresie dojrzewania i hormony grają na potęgę.
"Ledwo uszło mu to na sucho"
Tatiana poznała w Stambule Turka, który okazał się być oprawcą
Moi przyjaciele żartują, że jestem magnesem dla krzywdzicieli. Byli tacy faceci w Rosji, ale najbardziej pamiętny przypadek był z Turkiem. Przyjechałam do Stambułu na miesiąc i od razu poznałam Mahmuta w restauracji. Rozmawialiśmy, spacerowaliśmy po mieście i wymienialiśmy się telefonami. Natychmiast zaczął aktywnie pisać - dosłownie bombardował mnie wiadomościami. Na początku było to trochę pocieszające, ale potem nawet mi się spodobało. Pokazał, że obchodzi go, gdzie jestem, co robię, jakie są moje myśli, co kocham.
Był taki energiczny, pozytywny, towarzyski, szybki. Na początku praktycznie zaglądał mi w usta. Na przykład, kiedy poszliśmy razem do kina, ja oglądałam film, a on patrzył na mnie. Tłumaczyłam to tym, że po prostu bardzo się zakochał.
Mahmut pytał mnie tylko, czego chcę, był bardzo hojny, mówił, że czuje się źle, jeśli czegoś mi nie da. Na przykład mógł surfować po Internecie i szukać dla mnie nowych butów i torebek, a następnie wysyłać mi zdjęcia, pytając, czy mi się podobają, czy nie.
Ale stopniowo sytuacja zaczęła się zmieniać, zaczął się na wszystko obrażać. Na przykład żartowałem z kelnerem podczas składania zamówienia w restauracji, a on pamiętał to dzień później. Cały demontaż, o dziwo, nie nastąpił natychmiast, a potem
Zaczęłam się wszystkiego bać: nie wiedziałam, gdzie jest czarne, a gdzie białe. Okazało się, że wszystko, co robiłem, było złe: źle odpowiadałem, źle siadałem, poza tym ciągle ogarniała go zazdrość. Stopniowo zaczął chwytać mój telefon, próbując znaleźć w nim jakiś brud. Ogólnie rzecz biorąc, sprawcy cały czas chwytają za telefony i czegoś zabraniają.
Zdjęcie: Michele Lapini / Getty Images
Zaczęłam chodzić z nim na randki, jakbym szła na wojnę. W tym samym czasie, po kolejnej kłótni, był jedwabisty: szlochał, błagał, obiecywał, że to się więcej nie powtórzy. Znowu się pogodziliśmy. Ale jego dobre nastawienie wystarczyło na półtora lub dwa dni. Potem znów zaczął szukać winy, robić to na złość.
W ramach zadośćuczynienia Mahmut zabrał mnie do Dubaju, pospacerowaliśmy po mieście, poszliśmy do restauracji, a potem wróciliśmy do hotelu. Leżeliśmy w łóżku, słuchając jakiejś jęczącej tureckiej piosenki, popijając martini, z jego głową na moich piersiach i nagle on wstał, spojrzał mi w oczy i powiedział bezczelnie: "Mogę iść i przespać się z kimkolwiek zechcę". Byłam oszołomiona.
Miałam wrażenie, że żyją w nim dwie różne osobowości: jedna właśnie płakała, a druga mówiła nieprzyjemne rzeczy. Nie byłam zdezorientowana i odpowiedziałam, że teraz też pójdę na spacer i wielu facetów będzie chciało spędzić ze mną noc
I wtedy widzę dwumetrową, 90-kilogramową tuszę pędzącą na mnie, a potem zaczyna mnie dusić. Była północ, zaczęłam gorączkowo pakować walizkę, on podbiegł i z całej siły odrzucił ją na bok. To było takie straszne, ale potem nagle się uspokoił, zaczął mówić, że to tylko z wielkiej miłości do mnie.
Wybuchnął płaczem, ale potem znów zaczął się nawijać, nawijać. Ale jakoś udało mi się go uspokoić i położyć do łóżka, obiecując, że nigdzie nie pójdę. Włożyła paszport do skarpetki i pobiegła do toalety z telefonem, znalazła lot i zarezerwowała bilet, po czym cicho wymknęła się z pokoju z walizką i prosząc recepcję, by jak najszybciej wezwała mi taksówkę, wyszła.
Przez cały ten czas bardzo się bałem, że będzie mnie gonił, ciągle zawracałem na lotnisku, wydawało mi się, że przyjechał i znowu zacznie mnie atakować. Na szczęście wszystko poszło dobrze, ale ledwo udało mi się uciec.
"Ukradł pieniądze i nie zostawił biletu autobusowego"
Maria, chodziła na randki z Rumunem w Austrii
Zawsze marzyłam o Wiedniu - mieście z piękną architekturą, posągami i zabytkami, od dziecka uwielbiałam Mozarta, operę, klasykę, arystokrację, wspaniałe pałace, bogate muzea.
Po otrzymaniu wiza i zakupy bilet lotniczy, wyruszyłem spełnić swoje marzenie. Zaoszczędziłem piętnaście setek euro na podróż, ale i tak postanowiłem odpocząć bardzo ekonomicznie - zabrałem ze sobą trochę jedzenia i zamieszkałem w sześcioosobowym pokoju w hostelu położonym w samym centrum miasta.
Gdy tylko przekroczyłam próg naszego pokoju, zobaczyłam przystojnego, krzepkiego obcokrajowca, który uśmiechnął się do mnie życzliwie. Tak poznaliśmy Sorina, który przyjechał do Austrii z Rumunii
Mój nowy przyjaciel był w Wiedniu wiele razy, więc od razu zaproponował, że pokaże mi miasto. Wydawało mi się, że od pierwszego wejrzenia między nami zaiskrzyło. Bardzo łatwo było się z nim porozumieć - ciągle żartował i opowiadał wiele ciekawych rzeczy o Wiedniu.
Wędrowaliśmy starożytnymi uliczkami, spacerowaliśmy po parku Rathaus i placu Stephansplatz, ciesząc się sobą nawzajem. Sorin poczęstował mnie wiedeńskimi kiełbaskami z musztardą i kawą ze strudlem, a także przedstawił mi cesarski pałac Hofburg. Na naszej pierwszej randce wybraliśmy się do Opery Wiedeńskiej, choć na stojąco, mój towarzysz zawiózł mnie do budynku dorożką - fiakrem. Wiedząc, że Europejczycy lubią dzielić się rachunkiem, ciągle proponowałam, że zapłacę za siebie, ale on zawsze odmawiał i płacił za oboje.
Zdjęcie: Muellek / Shutterstock / Fotodom
Wszystko było takie romantyczne, wydawało się, że Wiedeń został stworzony tylko po to, by wyznać sobie miłość.
Tydzień minął szybko, było nam razem tak fajnie. Czułam, że się zakochałam i, jak mi się wydawało, Sorin również. Zrobiliśmy plany na przyszłość, po uzgodnieniu, że spotkamy się w jakimś innym europejskim kraju w ciągu miesiąca, młody człowiek zaprosił mnie do swojego mieszkania w Bukareszcie.
Nadszedł czas pożegnania - odleciałem jako pierwszy. Nie rozstawaliśmy się przez cały poranek, a on wydawał się bardzo smutny z powodu mojego wyjazdu. Spakowana walizka była już w pokoju, pozostało tylko pójść do łazienki i można było opuścić hostel, aby złapać autobus na lotnisko
Aby nie zabierać ze sobą torby z pieniędzmi i dokumentami, dałam ją mojemu chłopakowi, aby potrzymał ją przez kilka minut. Kiedy wyszłam z toalety, moja torba wisiała na uchwycie walizki, portfel z pieniędzmi i bilet autobusowy na lotnisko zniknęły wraz z Sorinem i jego rzeczami.
To było okropne uczucie, zaczynające się od myśli o tym, jaki byłem głupi i jak mógł ukraść moje rzeczy, nie zostawiając mi nawet biletu na lotnisko. Na szczęście w torbie był telefon, paszport i bilet lotniczy, a jeden z Afrykańczyków w hostelu pożyczył 16 euro na transport do terminalu. Dzięki niemu udało mi się dotrzeć na lotnisko na czas i polecieć do domu.
Ale najbardziej zdumiewające jest to, że kiedy wróciłam do Moskwy i próbowałam jak najszybciej zapomnieć o tej strasznej romantycznej historii, rumuński były chłopak zaczął pisać do mnie e-mailem - przeprosił za kradzież, obwiniając mnie jednak za to, co się stało, rzekomo sprowokowałam go do takiego czynu, dając mu torbę, a także obiecał zwrócić każde ostatnie euro, ale oczywiście nic nie zrobiłem.
"Moja pasja zniknęła w mgnieniu oka"
Ludmiła, chodziła na randki z Włochem w Bolonii
Zawsze wydawało mi się, że włoscy mężczyźni mają niesamowitą ekspresję, charyzmę, ogólnie jeden solidny testosteron. Kiedy wygrałam stypendium na studia na Uniwersytecie Bolońskim, zdałam sobie sprawę, że teraz moje marzenie się spełni i w końcu będę chodzić na randki z Włochami.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy było to, że wszyscy mężczyźni ubierali się dość jaskrawo. Marco, z którym później poszłam na randkę, obnosił się po mieście w czerwonych spodniach, a w tym momencie na podwórku była zima.
Od razu się polubiliśmy. Pierwsza randka odbyła się w kawiarni, gdzie chwalił włoskie jedzenie i sposób, w jaki jego matka gotuje, a także opowiedział, jak pracuje jako fotograf. Nagle zadzwoniła do niego matka, której zaczął szczegółowo opisywać, jak minął mu dzień, co robił, z kim teraz jest, o której wraca do domu i tak dalej
Wtedy nie zwracałam na to większej uwagi. Jedyną rzeczą, która przykuła moją uwagę, było to, że żył w wielkim stylu, kupował sobie wszystko, co chciał, dużo podróżował po Europie, a jednocześnie traktował mnie w restauracjach. Po czwartej wspólnej kolacji Marco powiedział mi, że mieszka w pięknej willi na przedmieściach Bolonii i zaprosił mnie do domu na kieliszek wina. Nie sprzeciwiłam się, ponieważ zrozumiałam, że jestem już gotowa na bliższą relację.
Podjechaliśmy pod piękną willę. Przed wejściem do domu zaczął mnie namiętnie całować, a ja zdałam sobie sprawę, że zakochuję się w nim coraz bardziej. Ale wtedy drzwi się otworzyły, a na progu stanęli jego rodzice. Prawie przewróciłam się na ziemię, chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, ale dobre wychowanie po prostu mi na to nie pozwoliło. Poznaliśmy jego ojca i matkę, wypiliśmy kieliszek dobrego wina i trochę porozmawialiśmy.
Okazało się, że Marco mieszka z rodzicami i aktywnie wydaje pieniądze na siebie, bo nie chce płacić za osobne mieszkanie. Potem było jeszcze zabawniej. Mój włoski przyjaciel wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego pokoju. Kiedy weszliśmy do środka, ogarnął mnie taki śmiech, że ledwo się powstrzymałem. Pokój 35-letniego mężczyzny przypominał ten, w którym mieszka nastolatek. Na krześle leżał stos świeżo wyprasowanych koszul, które jego matka musiała tak starannie złożyć.
Moja pasja natychmiast zniknęła - ponieważ mój płonący Włoch okazał się typowym maminsynkiem. Ta historia przydarzyła mi się kilka lat temu, potem korespondowaliśmy z nim na portalach społecznościowych, powiedział mi, że w końcu wyprowadził się od rodziców. Może nawet ożeni się do emerytury
"Kiedy będę mógł, wtedy je oddam".
Regina, chodziła na randki z Hiszpanem w Barcelonie
Mój problem polega na tym, że zawsze wybieram infantylnych facetów. Tym razem było tak samo. Hiszpan okazał się najmłodszym synem w rodzinie, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Gdy poznaliśmy się z Estebanem, od razu zaczął do mnie aktywnie pisać, pytając jak się mam, czy dobrze śpię, co robię itd. Potem zaczęły się godzinne rozmowy telefoniczne wieczorami.
Nie był do końca przystojny, ale był wysoki i miał sześć kostek na brzuchu, więc jego idealne ciało i dobre poczucie humoru z łatwością nadrabiały wszystko inne.
Berliński Mauerpark to ulubione miejsce na pikniki i romantyczne randki
fot: Seeliger / Legion-media.ru
Nasz związek zakończył się, gdy postanowił pożyczyć ode mnie pieniądze - poprosił o 500 euro do lepszych czasów. W tym samym czasie, bez żadnego terminu, na przykład kiedy będę mógł, wtedy oddam. Miałam zamiar pożyczyć, ale znajomi mi to wyperswadowali.
Zapytałem, czy może pożyczyć od swoich braci, sióstr lub rodziców, ale mój macho nie odpowiedział - po prostu zbanował mnie na wszystkich portalach społecznościowych i WhatsApp. Oznacza to, że po mojej odmowie został zdmuchnięty przez wiatr. Potem jednak wyładował się, przeprosił, napisał, że się mylił i że jest naprawdę słaby i infantylny.
"Obawiałem się oskarżeń o molestowanie"
Olga, chodziła na randki z Niemcem w Berlinie
Po przyjeździe do Berlina na trzy tygodnie zdecydowałam się pójść na randkę, poznając faceta na Tinderze. Andreas polubił mnie i zaprosił na spotkanie. Na zdjęciu wyglądał jak Thiel Schweiger, więc zgodziłam się bez wahania.
Na żywo okazał się jeszcze lepszy - wysoki, pewny siebie, blondyn, taki jak lubię. Pierwsza randka była w stu procentach udana i umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Jedyną rzeczą, która niemile mnie zaskoczyła, było to, że nawet mnie nie pytając, od razu poprosił kelnera o podzielenie naszego rachunku i podzielił się ze mną nawet napiwkami, do ostatniego euro. Na początku się tym nie przejąłem, ale potem było tego więcej.
Zarabiam dobre pieniądze, ale Andreas zarabiał trzy razy więcej ode mnie i jednocześnie ciągle powtarzał: "Załatw mi najtańsze piwo albo najtańszy ser, najtańszą pizzę w sklepie albo w barze, nie chcę przepłacać". Oczywiście nie zrobisz tym wrażenia na dziewczynie
Wyjaśnił mi, że w Niemczech mężczyźni wolą poznawać się przez Internet, a dziewczyny zazwyczaj piszą pierwsze, a także oferują przeniesienie komunikacji z wirtualnej na rzeczywistą. Między nami zaiskrzyło, ale nawet nie próbował mnie pocałować. Jak się później okazało, to taki flirt Europejczyków, którzy boją się przesadzić z aktywnością, żeby później nie zostać posądzonym o molestowanie.
Musiałam brać wszystko w swoje ręce - zawsze byłam inicjatorką. Ale nawet nie to mnie irytowało, ale jego oszczędność na dosłownie wszystkim. Poza tym jego bezpośredniość i szczerość były uderzające - mówił bardzo otwarcie, a nawet w pewien sposób obraźliwie o tym, co mu się podobało lub nie, ja, który byłem przyzwyczajony do wygładzania wszystkiego, aby kogoś nie urazić, nie byłem na to gotowy. Ogólnie rzecz biorąc, po kilku tygodniach spotkań rozstaliśmy się bez żalu.