
Grupa turystów z Jekaterynburga, Syktywkaru i Permu wpadła dzień wcześniej w kłopoty w Republice Komi - kiedy próbowali dostać się na skuterach śnieżnych z wioski Inta na wybrzeże Oceanu Arktycznego. Trasa wyprawy, która rozpoczęła się 3 kwietnia, biegła wzdłuż Grzbietu Uralskiego.
Podróż trwała spokojnie przez dwa dni, ale trzeciego rozpętała się burza śnieżna. Widoczność zbliżyła się do zera, a poza tym sprzęt zaczął się psuć. "Zatrzymaliśmy się, by wytrzeć maski ze śniegu. Trzyminutowy postój wystarczył, by skutery śnieżne zapchały się śniegiem. Doszło do awarii sprzętu. Znalazłem się w odległości 150 m od chłopaków. Ale nie mogliśmy się do siebie zbliżyć z powodu silnego wiatru. Aby się ogrzać, musiałem wykopać w śniegu małą jaskinię, w której schroniłem się przed śniegiem i wiatrem. kilka godzin", powiedział publikacji 66.ru. Szefem ekspedycji jest Konstantin Kuzniecow.
Kuzniecowowi udało się dotrzeć do grupy dopiero, gdy wiatr nieco ucichł. Skutery śnieżne rozbiły namiot i wezwały ratowników. Według członków wyprawy zamieć mogła trwać jeszcze długo i kontynuowanie wędrówki było ogromnym ryzykiem. Co więcej, dwóch skuterów śnieżnych doznało odmrożeń. Jak przyznał Konstantin Kuznetsov, w pewnym momencie myślał nawet o nagraniu pożegnalnego filmu - do czasu, aż wyczerpała się bateria w jego telefonie.
Ratownikom z organizacji Yamalspas udało się dotrzeć do turystów dopiero następnego dnia, 6 kwietnia. Warto zauważyć, że ze względu na nieustającą burzę śnieżną i prawie całkowity brak widoczności, pokonali 28 km z wioski Harp do miejsca zagrożenia w 10 godzin.
Pod koniec marca w Parku Narodowym Yugyd Va na Uralu Polarnym doszło do tragedii. Grupa trzech turystów wybrała się w trasę na dwóch skuterach śnieżnych i została złapana przez lawinę w rejonie przełęczy Muzhiki. Jednej osobie udało się uciec, dwie zginęły, w tym słynny fotograf z Kurgan Sergey Pashnov.