
Kombinacja awarii w drodze powrotnej z wakacji w Turcji została odebrana przez jedną z turystek. Wracała z Antalyi do Moskwy niedzielnym wieczornym lotem Ural Airlines. Wybrałem tę opcję w nadziei, że przylecę w nocy i w poniedziałek rano wyruszę w podróż służbową. Tak się jednak nie stało.
Już na lotnisku okazało się, że lot jest opóźniony. Owszem, nie jest to łatwe, ale już o prawie 10 godzin. W efekcie do stolicy przyleciała w poniedziałek o godzinie 11. To pierwsza z awarii. Druga czekała przy taśmie bagażowej - nie było na niej walizki. Turystka straciła sporo czasu na złożenie wniosku o przeszukanie bagażu.
Wpadłszy w rytm pracy, czekała na wiadomość o odkryciu. Dzień, drugi, trzeci - wszystko bezskutecznie. Żadnych powiadomień. W rezultacie sam napisałem na lotnisko - okazało się, że walizka była już w Moskwie i czekała, aż ktoś ją odbierze. Przyjechała do portu lotniczego po swoją torbę, ale okazało się, że nie wszystko było dzięki Bogu: musiała czekać aż 4 godziny, aż obsługa lotniska znalazła ją w trzewiach lotniska.
No i wisienka na torcie. Kiedy "uciekinier" został w końcu wyniesiony do hostessy, okazało się, że nowiutka walizka kupiona przed wyjazdem do Turcji jest porysowana i zdeformowana.
"Oczywiście powiedzieli mi, że Ural Airlines ma swoje własne niuanse, ale nie mogłam nawet pomyśleć, że latanie jest tak niemożliwe" - oburza się kobieta na portalach społecznościowych. Inni turyści uważają jednak, że przewoźnik nie ponosi winy za wszystkie grzechy. Istnieją pytania do przewoźników w punktach wylotu i przeznaczenia.
Wcześniej TourDom.ru napisał, że ponad 50 turystów przybyło z Szardży do Moskwy bez walizek.