Półtora wieku temu Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne (RGS) wysłało Miklukho-Maklaya na Nową Gwineę, aby zbadał zwyczaje Papuasów. Od tego czasu wiele się zmieniło, ale rdzenne plemiona nadal trzymają się starych tradycji, a RGS wspiera ekspedycje badawcze. Zwykły człowiek może teraz udać się na prawdziwą wyprawę etnograficzną Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, zobaczyć jednocześnie Jamał i Papuę, zapoznać się z życiem Korowajów i Nieńców!

Wydawać by się mogło, że co wspólnego mogą mieć ze sobą przyzwyczajeni do arktycznych mrozów Nieńcy i zagubieni na środku Oceanu Spokojnego Papuasi? Przede wszystkim koczowniczy tryb życia - to właśnie nomadów będą badać uczestnicy wyprawy Jamał + Papua. Jednak powody przemieszczania się z miejsca na miejsce są dla tych ludów diametralnie różne.
Pierwszym przystankiem jest Jamał
Pierwsza część wyprawy odbywa się na Jamale. Mieszkający tu Nieńcy, zwani niegdyś Samojedami, to słynni pasterze reniferów, którzy od wieków wypalają (czyli przepędzają stada) przez tundrę. Nie pozostają w jednym miejscu przez długi czas, w przeciwnym razie jelenie nie będą miały wystarczającej ilości pożywienia. Podobnie jak ich dalecy przodkowie, Nieńcy czasami demontują plagę, a następnie umieszczają je w nowym miejscu - i robią to wyłącznie kobiety, a sam mobilny dom jest często własnością gospodyni.
Cały tryb życia Nieńców dostosowany jest do rytmu życia stada reniferów, które żywią, ubierają i pomagają transportować bagaże z miejsca na miejsce.
Dzieci bawią się tu lalkami zrobionymi z ptasich dziobów: kacze tworzą kobiety, a gęsie - mężczyzn. Inną zabawą dla dzieci jest zakładanie poroża jelenia i ściganie się, naśladując tradycyjne wyścigi sań. Nawiasem mówiąc, same wyścigi można zobaczyć podczas wyprawy do Nieńców.
Nieńcy to bardzo gościnni ludzie. Naukowcy, którzy do nich przyjadą, z pewnością zostaną poczęstowani stroganiną i innymi narodowymi potrawami, a także otrzymają oryginalną herbatę. Najważniejszą rzeczą jest odwrócenie kubka do góry nogami na czas, w przeciwnym razie właściciele będą stale wlewać do niego gorącą herbatę.
Drugim przystankiem jest Papua
Po wydostaniu się ze śniegu Jamału, członkowie ekspedycji natychmiast wyruszyli do gorących dżungli Papui. Mieszkające tam krowy nie hodują stad zwierząt domowych, ale żyją z polowania i zbieractwa. Plemię buduje swoje domy na wysokich drzewach, na wysokości 20-25 metrów nad ziemią, a nawet wyżej. Robią to ze względów bezpieczeństwa - aby przedstawiciele innych plemion nie mogli się zakraść i ukraść kobiet, zabijając po drodze wszystkich mężczyzn.
Teren wokół drzewa, na którym gnieździ się dom, usiany jest suchymi gałęziami, więc nie da się do niego podejść bezszelestnie. Schody prowadzące do salonu również są kłopotliwe - zaprojektowano je w taki sposób, że gdy ktoś się po nich wspina, cały dom się trzęsie.
Taka siedziba, zgodnie z lokalnymi wierzeniami, niezawodnie chroni również przed złymi duchami, a dzikie zwierzęta z wężami nie mogą dostać się do środka. Domy budowane są tutaj bez jednego gwoździa - w lokalnej kulturze po prostu nie ma żelaza, "epoka kamienia łupanego" dosłownie trwa tutaj, a broń, podobnie jak narzędzia, jest wykonana z improwizowanych materiałów. Noże, na przykład, są wykonane z kości udowej kashowarów, dużych tropikalnych ptaków.
Korovai są zmuszeni do wędrowania z powodu konieczności zdobywania pożywienia dla siebie. Podstawą ich diety jest miąższ palmy sago, z którego pozyskują skrobię do wypieku chleba. Prędzej czy później zarośla sago się wyczerpują, a wtedy plemię przenosi się w nowe miejsce. Ścięte drzewa są pozostawiane na bagnach.
Po kilku miesiącach, wracając na swoje dawne miejsce, będzie można pozyskać z nich przysmak - larwy chrząszcza drwala. Nawiasem mówiąc, uczestnicy wyprawy RGO mają okazję ich spróbować - krowy są bardzo uważne na gości i oferują im najsmaczniejsze. W tych stronach nie wypada odmówić - to obraza dla właścicieli.
Pół wieku temu nikt nie wiedział o tym plemieniu - Korowajowie są dość skryci i żyją głęboko w dżungli, do której nie tak łatwo dotrzeć. Mówi się, że w niektórych klanach żyjących w niedostępnych miejscach do niedawna praktykowano kanibalizm. Według wierzeń Korowai, aby dokonać jakościowej zemsty na wrogu, należy zjeść jego mózg i żołądek, ponieważ to właśnie tam uwięziona jest dusza.
Aby zbadać sposób życia i zwyczaje ludów, które zachowały prehistoryczne tradycje, aby zrozumieć logikę działań plemion koczowniczych, trzeba na jakiś czas w pełni zanurzyć się w ich życiu - dokładnie to zakłada ekspedycja RGS, która wyrusza w marcu. W jej trakcie badacze wraz z Nieńcami będą naprawiać sanie, zajmować się wędkarstwem podlodowym, będą mogli dowiedzieć się, jak robić nici z jelenich żył i jak wyplatać biżuterię z koralików.
A razem z krowami będą mogli polować na dzikie świnie, dowiedzieć się dokładnie, jak łowić ryby na bagnach, ocenić skuteczność broni z kości i piękno naszyjników wykonanych z kłów dzika. W końcu to właśnie w celu poznania nowych rzeczy rozpoczynają się wyprawy, których członkiem może zostać każdy dzięki Rosyjskiemu Towarzystwu Geograficznemu i współpracującym z nim firmom turystycznym.
Zdjęcie: ALEXEY KOLBOV; CHRIS HANNANT, ANDREY GUDKOV / ISTOCK
Materiał został opublikowany w magazynie "Dookoła świata" nr 2, marzec 2024 r.
Autor tekstu: Olga Ladygina