
Nowe zmiany w kodeksie cywilnym, które weszły w życie w październiku 2023 r., przewidują, że awarie lub inne szkody w mieniu komunalnym, których usunięciem zajmowała się wcześniej spółka zarządzająca, będą teraz opłacane przez wandali, którzy dopuścili się brudnych sztuczek.
Cóż, rzeczywiście, jeśli obywatel jest tak szalony, że uderza w żarówki w swoim wejściu, pogrążając go w ciemności, to niech osobiście zapłaci za szkody w domu. Czy to logiczne? Wydaje się, że tak. Jeśli jednak wandal dopuszcza się wybryków na oczach wszystkich, to jest klientem albo policji, albo pogotowia psychiatrycznego. Ale większość wandali woli poruszać się cicho, aby w pobliżu nie było wścibskich oczu.
Następnie sami mieszkańcy muszą ustalić napastnika, dostarczyć dowody i napisać oświadczenie dla policji. Jest to kłopotliwe dla ludzi, którzy ciężko pracują na życie przez wiele dni. W takiej sytuacji mieszkańcy mają dwa wyjścia. Albo wyposażyć wejścia i dziedzińce w kamery wideo i zapewnić ich regularną konserwację, co oczywiście będzie kosztować dużo pieniędzy i raczej nie będzie odpowiadać biednym rodzinom. Lub wynająć prywatnych detektywów do zbadania przypadków wandalizmu, co prawdopodobnie będzie kosztować jeszcze więcej. W przeciwnym razie nie znajdziesz sprawców i nie będzie nikogo, kto mógłby napisać oświadczenie na policję (i czy zaakceptują je bez żelaznych dowodów?).
Następnie schemat jest skandalicznie prosty: przedstawiciele kodeksu karnego szacują - samodzielnie i według własnych standardów - ile będzie kosztować naprawa szkód i wprowadzają te liczby do rachunków za usługi mieszkaniowe i komunalne. Rachunek nie wyszczególnia pozycji "za mienie komunalne".
"Ta innowacja doprowadzi do tego, że stan mienia komunalnego ulegnie pogorszeniu, chyba że zostanie znaleziony wandal, który zniszczył skrzynki pocztowe lub podpalił przyciski windy" - mówi Pavel Sklyanchuk, członek rady publicznej federalnego projektu "School of Literate Consumer". "W takim przypadku firma zarządzająca zrzeka się wszelkiej odpowiedzialności".
Jest to również logiczne. Ale taka logika nie pozostawia mieszkańcom innego wyboru, jak zorganizować patrolowanie dziedzińców i wejść, a także terytorium wokół domu. Przed wandalami. I jest tylko jedno pytanie: jakiego rodzaju broni będą potrzebować te patrole - gumowych pałek czy kijów baseballowych? Zgodnie z zasadą "ratowanie tonących to praca samych tonących". Ale czy policja się na to zgodzi?
Alexey Vorobyov.
Rysunek: E. Crane.